Przygoda z sudecką etapówką
Źródło: Dariusz Tiffert
06 Aug 2012 21:49
tagi:
Gomola, Sudety MTB Challenge, Powerade MTB Marathon, etapówki MTB
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Sudety MTB Challenge to zawody, które do niedawna były znane mi tylko z pasjonujących opowieści, snutych przez startujących w nich zawodników. Wszystko zmieniło się w ostatnich dniach lipca, które to dni na długo pozostaną w mojej pamięci, zarówno ze względu na wymagającą trasę, jak i samą formułę imprezy. Jedną z charakterystycznych cech tej etapówki, to między innymi to, że baza każdego etapu znajduje się w innej miejscowości.

Nasz zespół zawitał do Kudowy Zdrój 21 lipca, w piętnastoosobowym składzie, z czego siedem osób to startujący zawodnicy, a pozostali pomagali nam oraz zawodnikom innych ekip w regeneracji i radzeniu sobie z dolegliwościami – to ósemka fizjoterapeutów z Centrum Synergia.
Po odebraniu numerów startowych, zajęliśmy strategiczne miejsca noclegowe w szkole, która przed pierwszym etapem była bazą noclegową dla uczestników imprezy i ekipy technicznej.

Poranek upłynął nam na przygotowaniach do startu. Imprezę rozpoczynał prolog, który stanowił uphill z parku zdrojowego w Kudowie Zdrój do Błędnych Skał, start zaplanowany był dopiero na godzinę 14.00. W związku z tym kilka godzin wcześniej postanowiliśmy, wraz z kilkoma osobami przejechać oznakowaną trasę. Niestety na 3 km okazało się, że jakiś „dowcipniś” pozrywał oznakowanie i nie udało się dotrzeć do końca dystansu.

bch

O godz. 14.17 wystartowaliśmy. Moją drugą połową w tym wyścigu był Artur Wydra, znany szerzej pod pseudonimem Wyra. Bez większych niespodzianek dojechaliśmy do mety prologu, nasz czas, zgodnie z przewidywaniami, nie był imponujący… przejechanie dystansu 9 km zajęło nam 45 minut (strata do pierwszego teamu 15min), ale ten sezon generalnie nie jest łaskawy ani dla mnie, ani dla Artura. Brak treningu ustawił nas na właściwym miejscu w szeregu, zajęliśmy 12 miejsce w kategorii Team Man.

bch

Od poniedziałku zaczęło się właściwe ściganie. O szóstej pobudka, szybkie śniadanie, pakowanie toreb do busa i o 10.00 start – ten scenariusz powtarzał się każdego dnia.
Trasa pierwszego etapu prowadziła z Kudowy Zdrój do Kralik (Czechy). Od początku wiadomo było, że mogliśmy się spodziewać właściwie wszystkiego. Gdy na 7 km nagle pojawił się ostry skręt w prawo, a następnych kilkadziesiąt metrów prowadziło korytem rzeki, spojrzałem w górę i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Grzegorza Golonki. Nam w tym momencie nie było do śmiechu, mokrzy, buty nasiąknięte wodą, a przed nami większość trasy do przejechania… Ale po wjeździe na metę w Kralikach, wspomnienie opisanego fragmentu trasy było już zdecydowanie pozytywne.

bch

Drugi etap to przeprawa przez masyw Śnieżnika. Początek to długi, mozolny podjazd, by po jego pokonaniu móc rozkoszować się zjazdem czerwonym szlakiem. Na tym odcinku trasy czułem się rewelacyjnie, mimo to, Wyra i Przemek musieli na dole chwilę zaczekać, zanim mnie ujrzeli. Cóż… młodość ma swoje prawa :) Po chwili wjechaliśmy na szlak graniczny, ten odcinek zrobiliśmy w całości z siodła! Sytuacja byłaby zapewne zgoła inna, gdyby aura nie była tak korzystna – słońce przygrzewało, lekki wiatr chłodził nasze wymęczone ciała – jechało się znakomicie! Na mecie, w Stroniu Śląskim, zameldowaliśmy się po niespełna 6 godzinach. Szybka kąpiel, i po chwili oddaliśmy się w ręce terapeutów Synergii, zasłużyliśmy na masaż regeneracyjny, który zdziałał cuda – byliśmy gotowi do dalszej walki. Tę noc wyjątkowo, spędziliśmy w prawdziwych łóżkach, cóż za komfort!

bch

Rano Vena poinformował nas, że etap 3 będzie bardzo trudny, zapowiedział 30km singla wzdłuż szlaku granicznego. Start jak zwykle o godzinie 10.00. Trasa rozpoczęła się ponad 10km podjazdem, następnie był krótki, techniczny zjazd i zaczął się zapowiadany singiel. Widoki były niesamowite, spotkany w pewnym momencie Paweł z BikeLife, nie mógł wyjść z podziwu nad możliwościami ujęć w tak pięknych miejscach. Niestety, za chwilę bajka się skończyła. Na 20km Artur złamał pręt w siodełku, a serwis był dopiero na 35km. Kolejne 15km, najtrudniejsze z całego etapu i generalnie z całej imprezy, Wyra przejechał na stojąco – w związku z tym został bohaterem dnia! Podjazdy, które ciężko podjechać na sprawnym rowerze, solidarnie robiliśmy z buta. Zjazdy dla Artura były prawdziwym wyzwaniem, ale dał chłopak radę. Wreszcie dotarliśmy do serwisu. Czechom udało się znaleźć zastępcze siodło i dalszą część trasy mój partner pokonał już mega komfortowo, czyli z siodełkiem.

bch

Po kolejnych 5km zauważyłem, że nie mogę zmienić tylnego przełożenia - no tak, zerwana linka. Podjazdy, które przy sprawnej przerzutce pokonałbym na rowerze, niestety musiałem zaliczyć piechotą. Dojechaliśmy wreszcie do kultowego zjazdu z Borówkowej, który w tym dniu wydawał mi się wyjątkowo łatwy. Jednak fakt, że po zjechaniu czekałem na Wyrę prawie 2 minuty, świadczył o tym, jak wyczerpujące dla niego (szczególnie dla rąk) było te 15 km na stojąco.
Na deser, przed samą metą, dostaliśmy jeszcze jeden zjazd, który zaskoczył mnie skalą trudności, był to jedyny fragment trasy prowadzący w dół, który tego dnia pokonałem z buta. Artur, z lekkim podparciem, oczywiście zjechał tę ściankę.
Podsumowując, 3 etap był najtrudniejszym, a zarazem i najpiękniejszym etapem, jaki udało mi się kiedykolwiek przejechać podczas kilkuletnich startów w różnych zawodach MTB. W tym dniu ukończyliśmy etap na12 miejscu w klasyfikacji team Man, to dwa miejsca wyżej niż na poprzednich etapach. Przejechanie 59km z przewyższeniem niecałe 2300m, zajęło nam 6h i 35 min.

bch

Na starcie 4 etapu stawiłem się wyjątkowo wypoczęty, niestety Artur wyglądał zupełnie inaczej. Zgodnie z naszym samopoczuciem na starcie, przebiegało też pierwsze 40km - ja z Przemkiem z przodu, Wyra goniący gdzieś na tyłach. Do pierwszego bufetu, w Bardzie, zjechaliśmy razem. Droga krzyżowa, to wspaniały techniczny zjazd, kończący się dużą ilością mokrych i śliskich kamieni, na których wiele osób miało problemy. Na bufecie spotkała nas miła niespodzianka – nasi osobiści kibice, czyli ekipa Synergii z owacjami na stojąco, ten doping bardzo się przydał – podniósł nas na duchu. Mój partner znowu został trochę z tyłu, ale po chwili, na zjeździe z akweduktu w Srebrnej Górze, dojechał do nas. Jako jedyny z naszej ekipy, pokonał ten fragment trasy w siodle. Singiel wokół twierdzy Srebrna Góra był naprawdę niesamowity, przejechanie go wymagało dużej koncentracji. Gdy wjechaliśmy wreszcie na niekończący się podjazd, prowadzący w rezultacie na Wielką Sowę, zaczęło mnie odcinać. Powodem był niesamowity upał, który towarzyszył nam właściwie w trakcie całych zawodów, ale miałem wrażenie, że w tym dniu osiągnął swoje apogeum. W związku z tym zostałem trochę z tyłu i nieszczęśliwie złapałem gumę. Niestety nie miałem pompki, gdyż wiózł ją Wyra, który tym razem był z przodu i nie miał zielonego pojęcia, co dzieję się za nim. Następne kilka kilometrów musiałem pokonać z rowerem na plecach.

bch

Gdy wreszcie udało mi się pożyczyć pompkę, założyłem dętkę, ale nie zauważyłem, że szprycha w przednim kole wypadła z gniazda. Właśnie ta szprycha była przyczyną pięknego lotu nad zupełnie nietrudnym kamienistym zjazdem. Wylądowałem na twarzy i pierwsze myśli po upadku, krążyły wokół tego czy nic poważnego się nie stało i czy dam radę ukończyć ten etap i całe zawody. Okazało się, że rany były powierzchowne, a w rowerze, poza szprychą, wystarczyło wyprostować kierownicę i jechać dalej. Zaraz po upadku minęła mnie Wiola i Dawid Piątkowie, pytając z przerażeniem, co się stało. Musiałem wyglądać naprawdę nieźle… Dojechałem do bufetu, gdzie spotkałem Artura, przemyłem rany w karetce GOPRu i pojechaliśmy dalej. Od tej pory nie mieliśmy już większych przygód. Na zjeździe z Sowy spotkaliśmy Michała Gomolę, naszego dzielnego kierowcę TIR-a i ostatnie kilometry pokonaliśmy we trójkę.

bch

Meta czwartego etapu usytuowana była w Walimiu. Stamtąd wystartowaliśmy następnego dnia na trasę ostatniego już, piątego etapu, z finałem w Kudowie Zdroju.
Trasa biegła znanymi z maratonów w Głuszycy i Wałbrzychu terenami i była równie wymagająca, jak poprzednie etapy. Na mecie zameldowaliśmy się w trójkę (ja, Artur i Przemek), pokonując ponad 80km w czasie 5h55min - zajęliśmy na tym etapie najlepsze, bo 11 miejsce. Całość wyścigu zakończyliśmy na 12 miejscu z czasem równo 32h. Do pierwszego teamu straciliśmy prawie 12h – przepaść. Jednak jestem szczęśliwy, ponieważ udało mi się przejechać cały dystans podczas 6 dni zmagań, pomimo zupełnego braku kondycji i kłopotów technicznych, szczególnie podczas 3 i 4 etapu.
Podsumowują całą imprezę, mogę powiedzieć same superlatywy:
Organizacja – pierwsza klasa
Serwis techniczny – rewelacja, gdyby nie Czesi niejeden z naszej grupy miałby problemy z ukończeniem zawodów
Regeneracja – idealna, dzięki pracy całego zespołu Centrum Synergia
Jedzenie – bardzo dobre

bch

Warto jeszcze wspomnieć o ceremonii dekoracji na zakończenie całej imprezy.
Pomimo tego, że Polaków w tych zawodach startowało znacznie mniej niż zawodników innych narodowości, mam wrażenie, że na podium biało czerwoni stanowili większość. Całe zawody wygrał jednak Duńczyk Erik Skovgaard Knudsen, który spędził na trasie 19h i 35 min, co dało mu przewagę prawie 1,5h do drugiego zawodnika w klasyfikacji generalnej.
Pożegnaliśmy Kudowę Zdrój na bankiecie w Cafe Sissi, oddając się przyjemnościom dla ciała i ducha, ale to już temat na inną opowieść.

Wyniki Sudety MTB Challenge:

Team Man
1. Martin Horák, Tomáš Vokrouhlík - BMC-SAVO racing team [CZE] - 20:36:52
2. Piotr Bereźnicki , Darek Zasada - OKULAR MTB TEAM [POL] - 23:48:08
3. Manuel Fernandez Gonzalez, David Ovin Vitorero -PINyPON Asturias [ESP] - 24:11:50
....
12. Artur Wydra, Dariusz Tiffert - Gomola Trans Airco [POL] - 32:00:00

Team Masters
1. Axel Strauß, Edward Szraucner - Integra Global [AUT, GER] - 22:54:59
2. Yuri Vasilchenkov, Yuri Isaev - EAGLES PRO [RUS] - 25:00:42
3. Christian Hanak, Gudmund Moltsen - HMTBK SRAM [DNK] - 26:21:13

Mix
1. Lasse Brun Pedersen, Rikke Kornvig - HMTBK SRAM [DNK] - 24:52:22
2. Katarzyna Sowa, Paweł Urbańczyk - Dobre Sklepy Rowerowe - Author [POL] - 27:28:10
3. Ewelina Ortyl, Wojciech Kozłowski - MURAPOL TWOMARK SPECIALIZED SUDETY MTB CHALLENGE [POL] - 28:19:47
...
6. Wioleta Piątek, Dawid Piątek - Gomola Trans Airco [POL] - 33:18:21
7. Wojciech Ocylok, Małgorzata Borowik - Gomola Trans Airco [POL] - 35:29:27

Solo Man
1. Erik Skovgaard Knudsen - Racing 29ers [DNK] - 19:35:13
2. Sebastian Szraucner - Team Focus RAPIRO Racing [GER] - 20:50:29
3. Josef Havel - [CZE] - 21:49:11
...
62. Przemysław Tłok - Gomola Trans Airco [POL] - 29:32:21

Solo Masters
1. Tomas Čada - MTB Trilogy.cz [CZE] - 21:54:43
2. Gettemans Jan - [BEL] - 22:29:54
3. Michal Demjanovič - MTB Trilogy.cz [CZE] - 23:12:27

Solo Woman
1. Ann De Tre - Smart Cycling Team [BEL] - 26:24:05
2. Cecilie Overbye - HMTBK SRAM [DNK] - 27:10:14
3. Cathy Zeglinski - [CAN] - 27:58:21

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.